Batman jako wielowymiarowa postać i bohater popkulturowej mitologii, czyli „Mroczny Rycerz Gotham. Szkice z kultury popularnej” Michała Chudolińskiego

„Mroczny Rycerz Gotham. Szkice z kultury popularnej” to najnowsza książka Michała Chudolińskiego, krytyka filmowego i komiksowego. Publikacja składa się z tekstów o Batmanie, o narodzinach tej legendarnej postaci oraz o jej miejscu w kulturze. Autor omawia między innymi, jak Batman zmieniał się na przestrzeni lat w wyniku przeobrażeń społeczno-politycznych.

Michał Chudoliński postać Batmana analizuje od lat. Jest założycielem oraz redaktorem prowadzącym bloga „Gotham w deszczu”: platformy (dla miłośników mrocznego superbohatera), na której znajdują się wpisy tłumaczące fenomen tej skomplikowanej postaci. W książce autor rozwija wątki poruszane na blogu, między innymi dotyczące podatności postaci na skrajnie różne przedstawienia na gruncie filmowym i komiksowym, a także tego, czym Mroczny Rycerz różni się od innych superbohaterów. Książka jest kompleksową analizą Batmana. Ponadto, autor wykracza poza uniwersum Gotham. Omawia także szerszy kontekst społeczny, snuje refleksje nad współczesnością. Pochyla się, na przykład, nad powszechnym zafascynowaniem wszelkiego rodzaju psychopatią. Przedstawia również religijne interpretacje superbohaterów, związki filozofii Freuda, Junga czy Nietzschego z kreacją Batmana, a także najnowsze techniki psychoterapeutyczne wykorzystujące kody popkulturowe.

źródło: https://www.pickpik.com/batman-gotham-city-night-guardian-darknight-yellow-120063

Książka napisana jest przystępnym językiem, a wnikliwa analiza oraz pełne ujęcie tematu pozwalają czytelnikowi na zrozumienie, że faktycznie kolejne reinterpretacje historii Batmana odzwierciedlają charakter danego czasu. Z rozmowy z autorem dowiedziałam się również, że napisał szkice miedzy innymi po to, aby rzucić światło na wartość wytworów popkultury, oraz aby zasugerować terapeutom, że podczas rozmowy o traumach  osób zafascynowanych  fikcyjnymi światami, mogą omawiać postaci z komiksów, w tym także Batmana. Ten superbohater w końcu jest symbolem walki z bólem, próby pogodzenia się ze stratą. To przesłanie Batmana, które omówione zostało w publikacji, skłania czytelnika do refleksji: czemu chcemy ratować świat mimo wielkiego bólu?

Wyżej wymienione treści zawarte w „Mroczny Rycerz Gotham. Szkice z kultury popularnej”wydają mi się wyjątkowo wartościowe. Książka jest ważna także w kontekście prób wyjaśnienia chęci utożsamiania się z fikcyjnymi postaciami. Podczas lektury można zastanowić się nad tym, czemu tak chętnie zgłębiamy się w mroki psychiki postaci-legend, które figurują w popkulturze. Czy to, że  fascynuje nas postać superbohatera, który jest nieszczęśliwy, a mimo to czyni dobro, mówi coś o naszym systemie wartości?  

Kolejną zaletą książki jest ukazanie prywatnego sentymentu autora do postaci Batmana, z czym, mam wrażenie, wiele odbiorców mogłoby się utożsamić. Mroczny rycerz jest nie tylko fikcyjną ikoną kultury popularnej, lecz także komiksowym przyjacielem, figurą z dzieciństwa, która niektórym może pomóc w radzeniu sobie z bólem.

Z Michałem Chudolińskim rozmawiałam między innymi o najlepszych interpretacjach Batmana, o społeczno-politycznych aspektach wpływających na różne przedstawienia superbohatera, o przyszłości samego gatunku komiksu w naszej kulturze, a także o kontekście powstania publikacji.

***

Pisze Pan, że postać Batmana wpłynęła na Pana system wartości. Był Pan świadkiem różnorodnych reinterpretacji tego superbohatera. Jakie jest najlepsze przedstawienie Batmana?

M. Ch.: Moim ulubionym przedstawieniem jest interpretacja Franka Millera, twórcy „Powrotu mrocznego rycerza”. Ten komiks zmienił postać Batmana. Powstał w drugiej połowie lat osiemdziesiątych, czyli w dobie mrocznego wieku. Lubię tę wersję głównie dlatego, że jest niezwykle wiarygodna, a kontekst społeczno-polityczny (doba zimnej wojny, działalność Reagana) jeszcze bardziej podbił tę wiarygodność. Również świetną interpretacją jest serial „Batman the animated series”, ponieważ łączy wizje z różnych dekad komisowych.

Czyli śledził Pan zmiany w obrazie mitycznej figury z lat młodzieńczych. Jakie to uczucie? Jest to zburzenie pewnej świętości?  Czy może raczej cieszy się Pan, że Batman wywołuje takie poruszenie w popkulturze?

M. Ch.: Z mitami popkultury zawsze tak było, że one zmieniają się wraz z czasem, wraz ze zmianą pokolenia czytelników. Gdy Miller zmieniał Batmana właśnie w latach osiemdziesiątych, to również zetknął się z oburzeniem osób, które lubiły tę postać w innych okresach w historii superbohaterskiego komiksu amerykańskiego, czyli podczas wieku brązu, wieku srebra. Zawsze jest ten sprzeciw i bunt. W moim kontekście to bardziej wynika z faktu, że twórcom komiksów amerykańskich coraz mniej zależy na opowiedzeniu ciekawej, wartościowej historii, która miałaby wiarygodny rys psychologiczny. Bardziej skupiają się na pouczaniu w zakresie ostatnich wydarzeń polityczno-społecznych. To zjawisko widać w komiksach amerykańskich (zwłaszcza powstałych w trakcie prezydentury Donalda Trumpa) przesiąkniętych poprawnością polityczną. Intencje są szczere, wynikają z chęci naprawy zepsutego świata, co doskonale rozumiem i szanuję. Jednak mam wrażenie, że dzieła przybierają formę ideologicznej narracji, nastawienia na reedukację. Uważam, że twórcy mogliby wskazywać na to, że świat jest zepsuty i jednocześnie opowiedzieć jakąś ciekawą historię. W tym sensie jestem rozczarowany. Tak naprawdę dlatego też napisałem tę książkę. Mam wrażenie, że Batman którego znałem jest już postacią przeszłą, która już nigdy nie wróci,  z racji tego, że redaktorzy i pisarze mają taką a nie inną perspektywę. Do czego mają oczywiście prawo, przecież żyjemy jeszcze w wolnym świecie.

Czyli historia Batmana wciąż odczytywana jest na nowo. Co wpływa na elastyczność tej postaci? Czy inni superbohaterowie również są tak pojemnymi figurami, czy też są tak podatni na reinterpretację?

M. Ch: Batman nadal jest obecny w popkulturze, bo jest niezwykle elastyczny w formie, a jednocześnie bardzo stały. Brzmi to jak paradoks. Chodzi o to, że z jednej strony mamy historię chłopca, który musi przeżyć przyspieszony kurs dorosłości z powodu tego, że stracił rodziców, co jest niezwykle inspirujące i motywujące. Z drugiej strony ten mit jest płynny, ponieważ można go osadzić w różnych kontekstach gatunkowych, w różnych konwencjach. Batman świetnie sprawdza się jako dreszczowiec, kryminał, ale również udane i popularne wśród widzów są wariacje komediowe, jak na przykład serial z postacią Batmana z lat sześćdziesiątych. Pewne lżejsze aspekty widoczne są także we wspomnianym już serialu „Batman the animated series”. Niektóre jego odcinki są jednak poważne i ukazują krytykę instytucji publicznych, zwłaszcza szpitali psychiatrycznych lub na przykład tego, jak funkcjonuje policja (jest w odcinku „The trial”). Nie ma takiej drugiej postaci, nawet literackiej, którą można by było ukazać z tak wielu perspektyw. Swego czasu Grant Morrison (jeden z najwybitniejszych scenarzystów komiksowych oraz pisarzy, którzy tworzyli serię komiksów o Batmanie), śmiał się swego czasu, że mógłby stworzyć Tofu Batmana, który rozpływałby się w tofu, całe Gotham City też niszczyłoby się w tej formie. Szkoda, że żaden redaktor nie pozwolił na zrealizowanie tego pomysłu, ponieważ ta zabawa formą jest czymś bardzo charakterystycznym dla medium komiksowego.

Co sądzi Pan o najnowszej wersji superbohatera, o Batmanie posępnym, mrocznym, tajemniczym? Czy twórcy najnowszego filmu o Batmanie znacząco zmodyfikowali tę postać?

M. Ch.: To jest świetny film pod względem realizatorskim, pod względem zdjęć. To straszne, że nie został w tych sferach nominowany do Oscara. W sensie fabularnym film odnosi się do kryzysu męskości, który ma obecnie miejsce w Ameryce. Jest wielu białych heteroseksualnych mężczyzn, którzy z powodu przemian obyczajowych i społecznych nie mogą się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Batman jest sportretowany właśnie jako incel, który poza pracą, swoją misją, nie ma życia prywatnego. To przedstawienie przypomina kompensację w eskapizmie. Twórcy ukazują audytorium pewnego rodzaju współczucie, zwłaszcza wobec białych mężczyzn. Środowisko filmowe przedstawia również samo istnienie takiego zjawiska, które ma także swoją mroczną stronę, czyli jednoczenie się incelów w internecie i czynienie zła (w filmie te zachowania reprezentuje Riddrel). Wiąże się to również z kontekstem, który ukazuję w książce, czyli z socjologią dewiacji. Ta dziedzina rzuca światło na różnego rodzaju patologie oraz na próby radzenia sobie z nimi, ale również na to, że trudno funkcjonować w dzisiejszym świecie bez wykorzystania pewnych atrybutów psychopatii. Film pokazuje zarówno psychopatię pozytywną, jak i negatywną. Treści te przewijają się też w innych produkcjach i serialach, na przykład w Sukcesji, gdzie widzimy zachowania psychopatyczne wśród najbogatszych, którzy martwią się tylko o pieniądze, dla nich własna pozycja jest jedynym sensem życia.

A jak wyglądać może kolejne przedstawienie Batmana? Czy da się to w ogóle przewidzieć?

M. Ch.: Nie jestem w stanie tego przewidzieć, jednak widzę pewne tendencje. W ostatnich komiksach pojawił się nowy łotr, którym jest Failsafe, czyli android/cyborg, który ma zabić Batmana, kiedy to on przeistoczy się w złoczyńcę. Zawsze należy patrzeć na komiksy o Batmanie jako odczytanie obecnego stanu rzeczywistości. Failsafe jest odpowiedzią na lęk przed sztuczną inteligencją, przed tym, że tworzymy coś, co może nam zaszkodzić. Jeżeli pojawią się kolejne reinterpretacje Batmana, to właśnie będą się one odnosić do tego, co się dzieje głównie na amerykańskich ulicach, czyli na polaryzacji, na silniejszym wpływie sztucznej inteligencji, na problemach związanych z inflacją i na skutkach pocovidowych.

Wspomina pan o symbolicznym obrazie końca dzieciństwa ukrytym w historii Batmana. O tym, że trauma, która spotyka dziecko uświadamia mu, że na świecie istnieje też zło. Dlaczego współcześnie reinterpretuje ten motyw, podaje się w wątpliwość dobroć rodziców przyszłego superbohatera?

M. Ch.: Ten motyw przewija się w komiksie „Gotham City: Year One”, gdzie Batman w szpitalu rozmawia ze schorowanym detektywem, który znał jego dziadków tworzących renomę miasta wiele lat wcześniej. Postawione zostają pytania: co jeżeli rodzina to właśnie rodzina Waynów tworzyła organizacje przestępczą? Czy to nie dewaluuje misji samego Batmana? Batman z góry założył, że wydarzenia potoczyły się tak, a nie inaczej, ale okazuje się, że historia to jest kwestia kontekstu, pewnej perspektywy i to ukazuje niefajną prawdę o rzeczywistości.

Czyli Batman działał trochę jak we mgle?

M. Ch.: Są takie interpretacje, że Batmanowi tak naprawdę nie zależy na dobru miasta. Figura Batmana to obraz radzenia sobie z bólem i właśnie dlatego tak wielu czytelników i widzów uwielbia tę postać. Przecież czymś niezwykle ludzkim jest próba poradzenia sobie z traumą. Niestety czasami te nasze próby mogą nas zaślepić.

Wspomina pan, że komiks jako gatunek jest postrzegany jako „bękart kultury”. Ważne jest jednak wydobycie na wierzch ukrytych w komiksach głębszych treści, metafizyki, religijności, rozważań etycznych, filozoficznych, stawianie pytań o naturę ludzkiego cierpienia, o genezę ludzkiego zła. Czy naświetlanie ważnych treści zawartych w popkulturowych już klasykach, może doprowadzić do renesansu gatunku komiksu? Mam wrażenie, że już się to dzieje, że komiks jest coraz bardziej popularny.

M. Ch.: To zależy od osób tworzących opinię publiczną. Chciałbym, żeby moja książka podważyła stereotyp komiksu jako czegoś infantylnego. Myślę, że jeszcze długa droga przed nami. Co prawda rynek komiksowy nadal rozwija się w Polsce, wydaje się coraz więcej i coraz lepiej, jednak to wciąż nisza. Kiedy komiks wejdzie do mainstreamu, dopiero wtedy może nastąpić jakaś diametralna zmiana. Tak naprawdę obecnie komiksem interesuje się jedynie ograniczone grono. Uważam jednak, że mit o istnieniu kultury wysokiej stanowi pewnego rodzaju zafałszowanie rzeczywistości. Kultura po prostu jest, nie może być ani wysoka, ani niska. Przecież nawet w komiksach można zobaczyć dylematy moralne. Na przykład cała fabuła „Zabójczego żartu” tak naprawdę opiera się na dyskusji o tym, czy należy wprowadzić karę śmierci.

Czy możliwe jest to, aby również w Polsce wprowadzono praktykę, którą opisuje pan w swojej książce, polegającą na terapii z wykorzystaniem nawiązania do figur zaczerpniętych z popkultury?

M. Ch.: Wierzę, że to jest możliwe w Polsce. Mamy przecież swoją własną popkulturę, na przykład „Wiedźmin” jest znany na całym świecie, są w nim opowieści, które stawiają nas przed pytaniami egzystencjalnymi, każą nam posiadać jakieś stanowisko aksjologiczne. Oczywiście popkultura amerykańska najlepiej działa na swoim rodowitym podłożu kulturowym. Myślę jednak, że ponadnarodowość popkultury amerykańskiej może sprawić, że nawet nasi psychoterapeuci będą wykorzystywać historię Batmana aby ukazać inną perspektywy młodym osobom. Na przykład Michał Siromski, psycholog, który założył gildię superbohaterów w Toruniu, wykorzystuje komiks w trakcie terapeutycznych spotkań z młodzieżą oraz szkoli psychoterapeutów w wykorzystywaniu rysunkowych historii podczas terapii. Wiem, że młode osoby czytają bardzo dużo komiksów, a zwłaszcza mang. Dokonała się pewna przemiana cywilizacyjna, zwłaszcza w Ameryce, jest jednak widoczna także w Polsce, polegająca na tym, że manga i anime są konsumowane dużo częściej od typowej zachodniej animacji. Napisałem ten zbiór szkiców, nie tylko dlatego, że zmienia się świat oraz zmienia się postać Batmana, ale również dlatego, że chciałem uświadomić nauczycieli, psychoterapeutów, dyrektorów placówek szkolnych, że istnieje pewna możliwość komunikacji z młodymi ludźmi, z którym nikt nie chce rozmawiać, a przynajmniej ja mam takie wrażenie. Chciałem stworzyć książkę, która pomogłaby wykreować sferę porozumienia między przedstawicielami różnych pokoleń. Myślę też, że wykorzystanie popkultury w psychoterapii w jest możliwe, ale tylko w przypadkach, kiedy osoba poszukująca pomocy byłaby zagłębiona w meandrach popkultury.

Wspomina pan, że ta publikacja jest końcem pewnego rozdziału w pana karierze naukowej. Czym teraz chciałby pan się zająć?

M. Ch.: Powiem szczerze, że jestem zagubiony w obecnej rzeczywistości. Wydaje mi się, że napisałem tę książkę w ramach ostatniego dzwonka. Nie tylko spowodowanego tym, że obecne interpretacje Batmana są dyskusyjne w moim mniemaniu czy tym, że więcej odbiorców interesuje się samą postacią Jokera, co swoją drogą też świadczy o tym jak mało zaufania mamy współcześnie do otaczającej nas rzeczywistości. Jako naukowiec/dziennikarz obawiam się też przemian związanych ze sztuczną inteligencją. Boję się, że wiele zawodów przestanie istnieć, że być może zdewaluowany zostanie zawód dziennikarza, jednak mam nadzieje, że wtedy ludzie się zbuntują.

Dodaj komentarz